Dzień Edukacji Narodowej                                                          11.10.2013 r.

 

Hura! Piątek – koniec tygodnia! A dzisiaj jeszcze dodatkowa atrakcja – akademia!
I to na dodatek dwa w jednym! Ale po kolei…

Już na początku dnia dobra wiadomość – lekcje skrócone do 30 minut. I szkoła jakaś odświętna, i nawet spora część uczniów w strojach galowych… Coś się święci… No tak – olśnienie – Dzień Nauczyciela!

W tym roku uroczystość przygotowali uczniowie klasy II i III Szkoły Podstawowej pod kierunkiem wychowawczyń – pani Haliny Harmuszkiewicz i pani Teresy Mac- Szubart. Dzieci wystąpiły w montażu słowno-muzycznym, dedykując wiersze i piosenki wszystkim Nauczycielom pracującym w naszej Szkole. Całą salę szczególnie ujęły i zastanowiły słowa  refrenu:

„Żyj, po prostu prawdziwie żyj!

Dla ludzi życzliwość miej

I jedną, tę samą twarz.

A gdybyś miał choć raz wątpliwości cień,

To w sercu poszukaj swym

Przepisu na świat.”

 

Piosenka ta wprowadziła wszystkich zgromadzonych w atmosferę właściwą dla kolejnej części uroczystości – obchodów Dnia Papieskiego. Mieliśmy możliwość obejrzenia prezentacji multimedialnej poświęconej Janowi Pawłowi II. Oprawę muzyczną przygotowali uczniowie Szkoły Podstawowej i Gimnazjum. Wykonali m. in. ulubioną piosenkę Papieża – „Barkę”. Dziękujemy księdzu Mariuszowi Kilarowi za trud włożony w przygotowanie akademii.

Z kolei nastąpiło rozstrzygnięcie konkursu ogłoszonego przez Samorząd Uczniowski na wiersz, rymowankę poświęcone nauczycielom naszej Szkoły. Ze względu na wyrównany poziom utworów wszyscy uczestnicy zostali nagrodzeni. Odczytano również dostarczone na konkurs wiersze. Umieszczone one zostaną w zakładce „Nasze sukcesy”.

Na koniec uroczystości przedstawiciele Samorządu Uczniowskiego złożyli nauczycielom życzenia i wręczyli własnoręcznie wykonane kwiaty.

 

W Dniu Nauczyciela

w dniu waszego święta

staje przed wami

dziatwa uśmiechnięta,

aby wam przekazać

najlepsze życzenia

i wyrazić słowem

dzisiaj swe pragnienia.

Niechaj w dobrym zdrowiu

płyną wasze dni,

niech się staną jawą

wasze piękne sny.

Niechaj trud wasz zawsze

plon obfity da,

niechaj wartość waszą

cała Polska zna.

Wiemy, jak wam ciężko

bywa nieraz z nami.

Trudna w szkole praca,

pojmujemy sami.

Lecz choć ciężka droga,

wzniosłe nasze cele.

Serce, co nas kocha,

Niech przebaczy wiele.


A teraz jeszcze ważne wskazówki dla wszystkich, którzy muszą przekraczać szkolny próg.

 

Jak zapewne każdy wie, w szkole można wyróżnić dwie grupy społeczne.  Jedna to uczniowie, a druga nauczyciele. Największą gafę, jaką można popełnić w tej instytucji, to pomylenie nauczyciela z uczniem. Aby się przed tym ustrzec, polecamy instrukcję rozróżniania tych dwóch gatunków...

            Osobnik , który siedzi z przodu za biurkiem i coś tam mówi z mądrą miną lub przechadza się po klasie, zagląda do zeszytów i wymądrza się, że ktoś coś źle napisał, przekonuje, że „żołnierz” piszemy  na początku, a nie końcu przez „ż”, bo to drugie wymienia się na „r” – to na pewno nie jest uczeń. Jeśli biedne dziecko upiera się przy swoim, to i tak nic nie wskóra, bo nauczyciel „naocznie” udowadnia mu swoje racje, podtykając pod nos słownik ortograficzny. A może ten, co ten słownik napisał, pomylił się albo był z natury przekornym, tzn. dowcipnisiem? Kto to wie?

            Nauczycielkę (rzadziej nauczyciela), szczególnie w młodszych klasach, można rozpoznać też po tym, że jak już jej struny głosowe od krzyczenia pękną, to stuka linijką                    w biurko. Właściwie to nie wiem, po co ten wysiłek, przecież i tak całej klasy nie przekrzyczy.

            Ci inni, to znaczy nienauczyciele, czyli uczniowie, też są na lekcjach łatwo rozpoznawalni. Przede wszystkim jest ich nieproporcjonalnie więcej. Od tej ilości uczniów dwoi się i troi w oczach – prawdziwy „atak klonów”! W tym tkwi ich siła. Na lekcjach kręcą się, huśtają na krześle, jedzą i piją nad książkami, zeszytami albo pod ławką, rzucają do siebie lub w siebie papierkami. No i obowiązkowo żują gumę (z braku takowej może być i gumka do ścierania). Niektórzy nic nie robią oprócz nieszczęśliwie znudzonej miny i tylko od czasu do czasu zdobędą się na wysiłek, żeby bąknąć lub wrzasnąć obrażonym tonem: „Przecież ja nic nie robię!” Jakby tego nie było widać gołym okiem!

            Nauczyciela można też bez trudu rozróżnić przy tablicy. Uczeń to ta osoba, która przy tablicy stoi niepewnie, słania się pozbawiona jakiegokolwiek oparcia, nasłuchuje czujnie, bo może ktoś się zlituje i coś podpowie, rozgląda się nieporadnie po klasie. Przykłada na moment kredę do tablicy i natychmiast cofa rękę, jakby w obawie, żeby tej w miarę czystej (albo i nie) tablicy nie pobrudzić na biało. Wydaje przy tym przeciągłe lub urywane dźwięki typu: eee, no więc, to będzie..., tego..., yyy..., hmm... lub podobne.

            Osobnik zwany nauczycielem zachowuje się przy tablicy całkiem inaczej. Gdy już zacznie na niej pisać, to nie wie, kiedy skończyć. Tak to go wciąga, że stawia różne znaczki            w tempie  karabinu maszynowego. Zamaże całą tablice, odwraca się do klasy                                         i półprzytomnie, niczym w transie, zadaje pytanie retoryczne: „Rozumiecie”? Dla świętego spokoju lepiej odpowiedzieć : „Tak”. Wtedy nauczyciel ściera tablicę i znowu po niej smaruje. Sam się też przy okazji kredą umaże. Mówi coś nie wiadomo do kogo, bo przecież na plecach oczu nie ma i można robić, co się chce. A ten zapaleniec nawet dzwonka na przerwę nie słyszy! I dziwi się: „To już? Te lekcje są takie krótkie”.

            Z kolei wszyscy uczniowie marzą o następnej przerwie. Ledwo się jedna skończyła. Tylko czemu przerwy są takie krótkie, a lekcje takie długie? Powinno być odwrotnie! To gwałt przeciw prawom dziecka! Trzeba będzie napisać list otwarty do międzynarodowego trybunału, żeby wreszcie to zmienili. Wracając do tematu – o przerwach to bardziej myślą ci duzi niż ci mali. Wiadomo, człowiek mądrzeje z wiekiem i wzrostem. Podrosną to też zmądrzeją.

            Szkolne dzieci można porównać do bardzo miłych zwierzątek: koników, małpek, piesków, kotków... Zmienia się to jedynie podczas przerw. Korytarz staje się wybiegiem dla dzikich koni, rozwścieczonych psów i kotów, skaczących małpiszonów. Dzieciarnia galopuje, staje dęba, wydaje przeraźliwe dźwięki, kopie, skacze, drapie, gryzie, pluje... Na korytarzu wszystko drga, wiruje, tętni... Szkolne mury muszą być betonowe. 

            Nauczyciela i ucznia można rozróżnić też po wzroście. Ale nie zawsze. Przy maluchach z klas I – III nauczyciel jest największy, przy gimnazjalistach – najmniejszy. Najgorzej to przy uczniach IV – VI. Tu ich po wzroście nie rozróżnisz. Musisz bardziej się wysilić i patrzeć uważnie: nie ma jaskrawego makijażu, kolczyka w nosie, paznokci pomalowanych na czarno, a włosów na zielono? To on – nauczyciel. Już go wytropiłeś.

            Jeśli dostosujesz się do moich wskazówek, zawsze bezbłędnie wytropisz nauczyciela w szkole. A to może ci się przydać, bo nie ma nic gorszego niż podejść do ucznia, zacząć z nim gadać o szkolnej beznadziei, umówić się na wagary i dopiero wtedy zauważyć, że to jest  nauczyciel.